hej!
Wczoraj przeczytałam na bogu Anwen o laminowani włosów żelatyną i nie byłabym sobą gdyby nie spróbowała.
Pobiegłam więc do sklepu po żelatynę i zabrałam się za mieszanie mikstury :)
Zmieszałam wszystko według przepisu czyli
jedna łyżka żelatyny + dwie łyżki gorącej wody + (po lekkim wystudzeniu) jedna łyżka maseczki do włosów
Do tego celu użyłam znienawidzonej przez siebie maski bez silikonów Scandic Plus.
Niestety innej bez "oblepiaczy" nie posiadałam, a bałam się użyć odżywki z silikonami, która w połączeniu z żelatyną mogła spowodować na moich włosach wielki oklap.
Powstałą papkę nałożyłam na włosy i trzymałam pod czepkiem i ręcznikiem 45 minut.
Po tym czasie wszystko zmyłam dokładnie, płucząc włosy wielokrotnie w letniej wodzie. Delikatnie osuszone włosy ręcznikiem próbowałam rozczesać, ale była to prawdziwa droga krzyżowa. W końcu się udało :)
Z niecierpliwością czekałam aż wyschną, bo przyznam, że troszkę napaliłam się na super błysk ;)
Po całkowitym wyschnięciu taki oto efekt uzyskałam:
1. włosy przed myciem, przyklapnięte po nocy
2. włosy po laminowaniu żelatyną
Efekt końcowy zupełnie do mnie nie przemawia. Włosy są odrobinę sztywniejsze i to wszystko. Żadnego większego błysku ani gładkości nie uzyskałam. Mam wrażenie, że włosy przypominają sianko, ale nie wiem czy to wina żelatyny czy maski, której użyłam...a może jedno i drugie. Z pewnością moje włosy wyglądają lepiej po zwykłym myciu.
Drugi raz na pewno nie zdecyduje się na laminowanie żelatyną.
Do przetestowania została mi jeszcze maska z dodatkiem spiruliny, którą przetestuje po weekendzie. Jestem pełna nadziei, że ta mnie nie zawiedzie ;)