Pewnego razu przechadzając się między regałami Tesco zaczepiła mnie pani hostessa wręczając próbkę odżywki do włosów Nivea diamond gloss.
Wrzuciłam próbkę do koszyka i podczas najbliższego mycia włosów postanowiłam jej użyć. Po myciu nałożyłam na włosy tak jak zwykle niemalże od nasady aż po same końce, bo nie lękam się obciążenia. Po kilku minutach spłukałam kosmetyk, wysuszyłam włosy i WOW!
Jakie puszyste, miękkie, pachnące! Nie mogłam wyjść z podziwu. Od razu pobiegłam do sklepu po pełnowymiarowe opakowanie. Akurat miałam szczęście, bo w SuperPharm była na nią obniżka. Oho, poczułam, że los mi sprzyja.
Miło było ale się skończyło.
Po kilkukrotnym użyciu z przykrością stwierdzam, że zawiodłam się na tym produkcie. Ot zwykła odżywka do włosów. Ładnie pachnie, ułatwia rozczesywanie i to by było na tyle.
Nie zauważyłam żadnego odżywienia czy nawilżenia włosów, a uważam, że to jest głównym celem odżywki. Oszałamiającego, diamentowego blasku też nie odnotowałam.
No cóż, nie wiem jak to się stało, że próbka zrobiła na mnie takie wrażenie, a pełnowymiarowe opakowanie okazało się totalnie bez szału.
Zużyję je do końca, bo nie lubię marnować kosmetyków ale jednak nie kupię kolejnego opakowania. I Wam też nie polecam.